piątek, 15 marca 2013

Rozdział 14

No hej wam! Dodaje rozdział o dość...nietypowej porze, bo zazwyczaj robię to w nocy, czy późnym wieczorem xD Znajcie moją dobroć, której poznać nie powinniście, bo...Bo coś słabiutko tu z komentami...Mam wrażenie, że nikt nie czyta moich wypocin ;_; Ale dobra, myślę, że przy pornolu będzie ich więcej! Za kare podzielony na 2 części xD Enjoy!
Jak kogoś interesuje to tutaj mamy bardzo twórcze opowiadanie pisane w wieku 5-6 lat xD Znalazłam ostatnio w starych zeszytach :D

Pisałam to dużo wcześniej (około 3 miesiące) soooł, mogą pojawić się powtórki i błędy, bo nie ma czasu sprawdzić xD

Rozdział dla Darsy, bo już nie mogła się tego doczekać!


(błędy zamierzone)

                Zając i lis

Raz zając spotkał lisa zając uciekł a lis za nim. Hop hop zając coraz szypciej biegnie a lis za nim. Żając ucieka do nory lis biegni za zającem lis utkł w noże zając ucieka drógim wejściem. Nagle bum nora od królika się rozwaliła. lis się wydostał spd kamieni. Prawie dogonił zająca. zając jeszcze nie widzi lisa. usiadłzdyszany nakamieniu i płacze: gdzie ja teraz będę mieszkał pochlipuje. I idę szukać nowego domy. powiedział i poszedł. Idzie idzie rozgląda się a tu samedrzewa zajączek zabłądził w lesie. rodzina lisów patrzy się na niego. Zaczączek czuje lisy i ucieka. Zajączek schowa się za drzewem. Hwilę później pobiegł do rzeki aby się napić. W rzecze zobaczył tonącą myszkę szypko wskoczył do rzeki i ją uratował. Hwilę później pobiegł spowrotem do lasu. I zabaczył tam lisa, co miał w buzi innego zająca pomyślał: co jak bym był to ja i poszedł gębiej do lau potem powiedział sam do siebie: ja nie znam drogi. I poszedł idzie idzie aż zaczeł padać desz zmoknięty zajączek poszedł pod drzewo i czekał aż przestanie padać. trzy godziny później zaświeciło słońce. Zajączek poszedł do mrówek i zapytał o drogę. mrówki powiedziały żes ma iść w prawo i zajączek poszedł w prawo, Idzie idzie idzie nagle zobaczył swój dom poczuł przepyszną zupę, kturą ugotowała mama, zajączek zapókał do drzwi otworzył tata a mama nalała zajączkowi zupę i zapytała: gdzieś ty był? w lesie spotkałem lisa i zaczeł opowiadać nadeszła noc zajączek poszedł spać.

                                *le koniec xD pewnie się cieszycie, że już kończę xD xD


___________________________________________


[Frank]


       -Gerard! Jestem!-popchnąłem lekko drzwi domu, nawołując zielonookiego, niczym baba ze wsi w progu swojej chatki. Spacer był najlepszym, dotychczasowym rozwiązaniem po dniach pełnych ogólnej nudy. Rzeczywiście, rześkie powietrze otrzeźwiło nieco mój zaspany umysł, sprawiając, że nieliczne szare komórki zaczęły w końcu pracować jak należnie przystało. Chłodny wietrzyk oraz delikatna woń leśnych kwiatów pozytywnie wpływały nie tylko na przemęczone nieprzespanymi nocami oczy, ale także odświeżały ponure myśli i inne makabryczne idee. Przechadzając się tak po grząskim podłożu, wreszcie mogłem zaznać chwili samotności. To z pewnością stanowiło najciekawszą część życia. Przez większość czasu, otoczony licznym towarzystwem, nie potrafiłem dostrzec prawdziwego piękna izolacji od społeczeństwa, lecz gdy po raz pierwszy doświadczyłem tej małej, acz wspaniałej błahostki, świat stał się piękniejszy. Rozrzucone myśli powróciły na swoje dawne miejsca, a całe skupienie, do tej pory poświęcane byle głupotom, poszło w ich ślady. Uwolnienie od zgiełku rozkrzyczanych małolatów, lub jeszcze głośniejszych nastolatków było czymś niezwykłym, co odkryłem dopiero w późnym wieku. Aczkolwiek często korzystam z wolnych momentów i po prostu idę na przechadzkę do parku, gdzie nikt nie jest w stanie mi przeszkodzić.
-Gdzie tak długo byłeś? Wiesz, że już późno?-popatrzał na mnie, jak na pięcioletnie dziecko, lecz zaraz potem jego wyraz twarzy nieco się rozchmurzył. Ja również, nieprzychylnie nastawiony do ubliżania z powody wieku, czy wzrostu, spojrzałem na niego morderczym wzrokiem, od którego od razu powinien paść trupem, jednakże nadal uparcie trzymał się na nogach.
-No...W lesie. A gdzie mogłem iść, podczas gdy nie znam tutejszej okolicy? Jeszcze nie byłeś tak uprzejmy oprowadzić mnie po twoich terenach.
-Za długo by to trwało. Poza tym...mamy lepsze rzeczy do roboty...-mężczyzna popchnął mnie na przeciwległą ścianę tak, że o mało bym się przewrócił o własne nogi. Oczywiście, on nigdy nie pozwoliłby mi upaść, dlatego też teraz złapał mnie mocno w swoje ramionach i otulił, niczym najważniejszy skarb na świecie. Objął moją talię jedną ręką, natomiast drugą zacisnął na skrawku bluzki w kratę, chcąc ją jak najszybciej zerwać. W jednej chwili znaleźliśmy się kawałek dalej, niż w poprzednim miejscu. Zawisł nade mną, podpierając rękoma po obu stronach mojej głowy. Pozwoliłem, bym przyciśnięty do zimnej, chropowatej powierzchni, był rozbierany przez czerwonowłosego. Jęknąłem cichutko, kiedy jeszcze bardziej naparł na mnie swoim ciałem, przygważdżając nadgarstki do ściany i wodząc nosem po zagłębieniu mojej szyi. Zszedł z rękami niżej, w wolnym tempie odpinając swoją koszulę, lecz zaraz potem zabrał się za moją. Z każdym kolejnym guzikiem składał na rozgrzanej klatce piersiowej mokry pocałunek.
-Gee...-mruknąłem, wplątując palce w jego miękkie włosy. Jeszcze bardziej potargałem czerwoną czuprynę, tworząc na niej kompletny nieład i delikatnie szarpiąc ją w tył. Mężczyzna odchylił głowę, a ja, nie mogąc dłużej czekać, gwałtownie wpiłem się w ochoczo uchylone usta, całkowicie redukując pustą przestrzeń między nami. Spragniony pocałunku, zarzuciłem mu ręce na szyję i przygryzłem lekko jego dolną wargę, na co sapnął z aprobatą. Zielonooki ułożył dłonie na mojej talii z każdą chwilą zjeżdżając coraz niżej i niżej. Po paru sekundach jego dłonie znalazły się na pośladkach, ściskając je lekko przez materiał spodni. Jęknąłem głośno, nie mogąc pohamować napływającej fali przyjemności. Wreszcie nie musiałem się ograniczać. Byliśmy sami w środku wielkiego lasu, gdzie nikt tędy nie przechodził, w przytulnym, małym domku. Mieliśmy okazję korzystać ze swojej obecności do wschodu słońca, a nawet dłużej i pokazywać, jak bardzo kocha się drugą osobę w ten nadzwyczajny sposób przeznaczony dla nielicznych. Właśnie teraz był czas na wyrażenie tych wszystkich, wspaniałych uczuć, które rozpierały mnie od środka, ale nie potrafiłem ich wypowiedzieć. Byłem zbyt nieśmiały, a nawet najpiękniejsze słowa nawet w małym stopniu nie opisywały miłości, jaką darzyłem tego mężczyznę. Starałem włożyć niezapomniane momenty wspólnego życia, cudowne wspomnienia i całą swoją duszę i serce w pocałunek, którym właśnie się nawzajem obdarzaliśmy. Z czułością muskałem wargi Gerarda, co jakiś czas pozwalając mu by to on dominował. Mężczyzna wsunął swój język w moje usta, rozpoczynając namiętny taniec z tym, należącym do mnie. Ściśle przylegałem do niego nagim torsem, podczas, gdy on miał na sobie w pełni skompletowane ubranie. Oczywiście, uznałem, iż to niesprawiedliwe dla małego Frania, dlatego, choć musiałem użyć wielkiej siły woli, oderwałem się na krótki czas od czerwonowłosego. Posłałem mu zadziorny uśmieszek, po czym szybkim ruchem zerwałem z niego na wpół zapiętą koszulę. Strzępki materiału odrzuciłem gdzieś na bok, rozkoszując widokiem przede mną. Jeszcze nigdy nie widziałem go nagiego...Nawet rozebranego do połowy trudno było uchwycić. Jednak teraz, po raz pierwszy w życiu przytrafiło mi się prawdziwe szczęście i mogłem sobie do woli błądzić rękoma po biodrach mężczyzny. Moje dłonie zaznaczały ślaczek, prowadzący od pępka, aż do samej góry, zahaczając o miejsca bardziej wyczulone ma mój dotyk. Jak zahipnotyzowany wpatrywałem się we fragmenty idealnie bladej skóry. Była taka delikatna i miękka. Z pewnością porównanie jej do jedwabiu byłoby czymś niewystarczającym. Kiedy mogło mi się wydawać, lecz teraz na pewno wiedziałem, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, ale nie miałem zielonego pojęcia, że moja radość zostanie jeszcze bardziej spotęgowana.
      Patrzyłem jak dłonie Gerarda ujmują delikatnie te moje, zatrzymując dokładnie w miejscu, gdzie powinno być serce. Przez dłuższy czas nie potrafiłem wyczuć nic, co przypomniałoby jakiekolwiek, najmniejsze uderzenie. Dlatego też był taki zimny, lecz idealny, wprost stworzony dla mnie. Doskonale zdawałem sobie sprawę z faktu, iż mój ukochany jest wampirem, ale gdzieś podskórnie wierzyłem, że posiada wciąż sprawny organ, niezbędny do życia. Moje przypuszczenia okazały się niesłuszne, aczkolwiek ten fakt nie liczył się teraz najbardziej. Ciszę, jaka panowała w mocno zaciemnionym przedpokoju przerwał głośny jęk, należący do mnie. Kiedy tylko czerwonowłosy "przypadkowo" otarł się o moje krocze, nie mogłem powstrzymać potoku przekleństw. Pragnąłem więcej...Znacznie więcej, acz nie za dużo. Podniecenie wzięło górę. Odepchnąłem go od siebie, ale tylko ma moment, by zaraz potem rzucić się na zdezorientowaną postać całym ciężarem i machinalnie przywierając do jego ust. Tym razem on przejął inicjatywę, z siłą napierając na moje wargi. Rozchyliłem usta, pozwalając mu wniknąć wgłąb siebie. Po chwili namiętnego pocałunku czerwonowłosy przeniósł się na moją szyję, zagryzając lekko na skórze i z pewnością pozostawiając tam czerwone ślady. Nie przeszkadzało mi to w najmniejszym stopniu, a wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej się nakręciłem, a męskość znacznie powiększyła, powodując ból. Pragnąłem właśnie w tej chwili wtulać się w Gerarda i już nigdy nie opuszczać jego zimnych, a zarazem ciepłych ramion. Czułem się w nich, niczym mały szczeniak w objęciach troskliwego właściciela. Starałem się być dla niego wsparciem, niczym brat, którego stracił. Ale było takie coś...uczucie, sprawiające, że chciałem być kimś więcej niż tylko członkiem rodziny. Pożądałem jego całego tylko dla siebie.  
      Miłość...Kochałem go tak mocno, bardziej niż kogokolwiek, a aktualnie robiliśmy rzeczy, które znacznie odbiegały od braterskich relacji.
       Mężczyzna objął ramieniem mój pas, kładąc dłoń pod plecami, a drugą w zgięciu kolan i bez problemu podniósł do góry. Przez przypadek z gardła wydobył mi się cichy pisk małej dziewczynki, skutecznie tłumiony przez nieprzerwany pocałunek. Powoli, bez pośpiechu skierował kroki poprzez salon, prosto, schodami na górę. Domyślałem się, do czego prowadzą nasze działania i...Chciałem tego. Cholernie pragnąłem oddać mu to, co dla mnie najważniejsze. Jeszcze nigdy nie robiłem tego z mężczyzną, prawie nic o tym nie wiem. Gdzieś tam może posłyszałem, że pierwsze stosunki bardzo bolą, inne niekoniecznie, ale zawsze. Strach zagościł w mojej głowie, lecz tylko na mały momencik. Czując ciepłe usta, muskające moje, pozbyłem się wszelkich obaw. Miałem stuprocentową pewność, że Gerard nie zrobi nic, co mogłoby mnie skrzywdzić. Nigdy by do tego nie dopuścił, za co jestem mu wdzięczny. Za każdym razem bronił mnie, ratował przed upadkiem, czy coś podobnego, co taka sierota jak jak mogła zrobić. W moim przypadku było możliwe poparzenie się zimną wodą, więc, o ile mi wiadomo, czerwonowłosy miał przy mnie masę pracy. Żałowałem, że nie mogę go chociażby w jakimś stopniu odciążyć, lecz ciągle słyszałem te same słowa. "To jest zbyt niebezpieczne, Frank. Lepiej będzie, jak zostaniesz w domu." Potem całował delikatnie moje czoło i tak po prostu znikał. Brakowało mi go przez następne kilka godzin, lecz wiedziałem, że po powrocie odpłaci mi się podwójnie. Wręcz nie mogłem się doczekać, kiedy znów ujrzę jego bladą, idealną twarz. Przyspieszał bicie mojego serca, sprawiał, iż znowu czułem, że żyję. Był moim prywatnym światem, w którym pragnąłem się zamknąć i przenigdy stamtąd nie wychodzić.
      Po chwili znaleźliśmy się w ciemnym pomieszczeniu. Z racji tego, że była noc, nie potrafiłem zauważyć zbyt wiele. Mężczyzna ułożył mnie delikatnie na jedwabnych, mięciutkich poduszkach, o ciemnym kolorze, podobnie jak reszta pościeli. Czarne ściany, dominujące mroczne odcienie. Tylko jedno, wielkie okno wpuszczało trochę księżycowego światła przez zasłony, rozwiewane za sprawą wiatru. Sądząc po barwach i rozmieszczeniu mebli, musiał to być pokój Gerarda. Nie mogłem uwierzyć, że mnie tutaj zabrał. Nie widziałem go nigdy wcześniej, być może dlatego, że Gerard chciał go utrzymać z daleka ode mnie, bądź też niedokładnie się rozglądałem. Chociaż i tak nie wszedłbym tutaj bez jego wyraźnej zgody. Lecz teraz...Oboje znajdujemy się na bardzo wygodnym łóżku. Ja rozpalony do granic możliwości, on zimny jak lód, aczkolwiek podniecony. Muszę przyznać, czerwonowłosy miał poczucie stylu, co w nim bardzo kochałem. Jednak to nie było najważniejszą cechą. Zawsze wiedział, co zrobić w danej sytuacji, szybko podejmował decyzje, nawet te trudne. Podziwiałem go za złotą cierpliwość i sam charakter. Jakby bliżej poznać zielonookiego, można by go polubić, ale nie pokochać. On jest mój i tylko mój, nie podzielę się. Wiem, jestem egoistą, ale naprawdę nic nie mogę poradzić na to, że tak mocno mi na nim zależy. Odmienił całe to popaprane życie, sprawił, że wszystko znów nabrało kolorów i...Kocham go. Z samego początku, jak dobrze pamiętam, zachowywał się dziwnie w stosunku do mnie. raz był miły, drugi opryskliwy i w ogóle niesympatyczny. Nie wiem, jak mogłem wytrzymać tak dużo czasu z obecności Gerarda i pewnie nawzajem. Byliśmy kompletnymi przeciwieństwami, które w dodatku nie przepadały za sobą. Ale po pewnym czasie zmienił swoje podejście. Również ja, wiedząc, że jesteśmy na siebie skazani, starałem ograniczać do normalnych, w miarę uprzejmych słów. Zaczęliśmy coraz więcej czasu spędzać w swoim towarzystwie. Rozmowy kleiły się jako-tako, a i ja byłem spokojniejszy. Nie wiem, czy mam pecha, czy ogromne szczęście, że wszystko to przerodziło się w chemiczny romans.
      Przenikający chłód przywrócił do rzeczywistości umysł, który zdążył przejść do krainy marzeń. Mężczyzna wolno zsuwał czarne, obcisłe rurki z moich ud. Robił to delikatnie, jakby myślał, że może uszkodzić tym jego kruchego Frania. Ale przecież nic za to nie mogę, że jestem, jaki jestem. Jakoś nigdy nie przywiązałem zbytniej uwagi do mięśni, czy wyglądu. Siłownia i wszyscy ci napakowani kolesie odrzucali mnie przez nieprzyjemne wspomnienia z liceum. Teraz miałem swojego anioła stróża, na którego zawsze mogłem liczyć. Przynajmniej tak mi się wydaje...Widząc jego oczy, kiedy spojrzał na mnie, dosłownie pożerając moje ciało wzrokiem, ujrzałem w nich coś...Coś pięknego, czego jeszcze wcześniej nie widziałem. Pojawiła się tam iskierka, lśniąca bardziej, niż najjaśniejsza gwiazda. Światełko nadziei, miłości i pragnienia...Czerwonowłosy odrzucił za siebie ubranie, znów złączają nasze usta w pocałunku. Wolno wodził językiem po moich wargach, na co reagowałem mruknięciami zadowolenia. Gerard stał się mi potrzebny do życia bardziej niż tlen. Nie widziałem poza nim świata, każda rzecz wydawała się pusta, wyprana z barw. W chwilach, gdy nie było go przy mnie, czułem, że się duszę. To niecodzienne wrażenie towarzyszyło mi za każdym razem, kiedy wybywał z domu na dłuższy czas. Również liczne polowania były zbyt czasochłonne. Oczywiście, mimo tego, że Gee jest wampirem, zawsze martwiłem się o niego. Proszę nie zarzucać, że zachowuję się jak jego matka. Po prostu zbyt mocno mi na nim zależy i nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś mu się stało. Wiem, że to właśnie zielonooki ma za zadanie pilnować mnie-niezdary, ale...Czy teraz można to nazwać wielkim uczuciem, jaką obdarzamy osobę, którą się kocha nad swoje własne życie i poświęciłoby dla niej wszystko? Tak, przyznam rację samemu sobie po raz pierwszy. Zakochałem się w kimś, kogo, aż do tej pory, nie mogłem posiadać. Przez te kilka tygodni był dla mnie niedostępny pod tym szczególnym względem. Nie musiał tego jawnie udowadniać. Wiedziałem już po jego zachowaniu. Z początku odtrącał mnie, nie przyjmując do siebie wiadomości, straszliwej prawdy, której z całego serca chciał się pozbyć. Jednak nie potrafił się przemóc i mnie zabić. Miłość zwyciężyła, dając szczęście nam obojgu.
      Pozbywając się spodni do końca i rzucając je poza obszar wielkiego łóżka, prawie od razu rozpiął rozporek swoich. Niechętnie podniósł ociężałe ciało z materaca, po czym szybko zdjął je z kształtnych, kuszących bioder, włącznie z bokserkami. One również wylądowały daleko poza zasięg naszych oczu. Mimo, iż nie potrafiłem oderwać wzroku od Gerarda, stojącego tuż przede mną, poczułem, jak na moje policzki wstępuje delikatny rumieniec zawstydzenia. Jeszcze nigdy nie miałem okazji oglądać żadnego mężczyzny, całkiem nagiego, aż tak z bliska, a bynajmniej nie byłem przy tym tak zakłopotany jak teraz. Cholernie żałowałem, iż nie pozwoliłem Victorowi pokazać mi kilku podstawowych rzeczy, jakie powinienem wiedzieć. Ceniłem sobie swoją prywatność, ale jednak był moim chłopakiem...Niemniej za każdym razem odrzucałem stawiane propozycję "pójścia na całość". Czyli to oznacza, że nadal byłem...W sumie nigdy nie rozmyślałem nad sytuacją, w jakiej musiałbym stawić czoła małym wyzwaniom w tym oto stylu, bo problemem nie można tego nazwać. Mój rozsądek znajdował się w granicach przyzwoitości, która z pewnością za moment zostanie przekroczona. Może gdzieś głęboko, gdzie rozum nie sięgał czaiła się niepewność oraz strach przed bliższym kontaktem z jakimkolwiek osobnikiem rodzaju męskiego, tak bardzo chciałem to zrobić. Z nim. Z moim jedynym, niepowtarzalnym Gerardem.
      Podszedł do mnie, zmysłowo oblizując wargi tuż przed umieszczeniem ich na wewnętrznej stronie mojej dłoni. Jego usta były tak aksamitne, niczym skrzydła motyla muskały skórę, łaskocząc oraz pozostawiając wspaniałe wrażenie delikatności, jaką został obdarzony mężczyzna. Z początku nigdy bym nie pomyślał, że on może wykazać choć trochę troski, lub współczucia. Niemniej był wampirem, co było jednoznaczne z jego brakiem sumienia, bezdusznością. To znaczy na pozór mogło się tak wydawać. Przerażająca postawa, trupio blada cera, dwa zakrwawione kły...Takiego siebie przedstawiał na co dzień, a ja po dokładnym poznaniu mężczyzny, wiedziałem już ile skrywa ciepła. Przez wiele lat pozostawał sam sobie, skazany na wieczną samotność, podobnie jak ja. Pragnąłem być z kimś, darzyć go ogromną, wzajemną miłością i właśnie takie posiadałem wrażenie przy Gerardzie. Poczułem, że ktoś mnie wreszcie kocha, docenia. Po raz pierwszy w życiu doświadczałem aktu miłości z najbliższą mi osobą i mimo wyraźnego strachu, cieszyłem się, że właśnie z czerwonowłosym przeżyje swój pierwszy raz.
-Frankie, robiłeś to już kiedyś?-zapytał miękko, przeczesując moje włosy długimi palcami. Oczywiście, że nigdy jeszcze nie próbowałem nawet zwykłych pieszczot z mężczyzną, więc sytuacja, w jakiem się obecnie znajdowałem była całkowicie nowa oraz niezwykle krępująca, przez co intensywny rumieniec nie schodził z mojej twarzy nawet na minutę. Jego zmysłowy dotyk i to, w jaki sposób masował wewnętrzną stronę ud, by zaraz potem przenieść jedwabiste dłonie na pośladki i tam zakręcić małe kółeczka wcale nie pomagał w odpowiedzeniu na pytanie, gdyż po prostu zaniemówiłem z wrażenia, a fala jakiegoś bardzo dziwnego uczucia, od czasu do czasu przepływająca przez moje ciało kompletnie odebrała mi mowę.
      Usta zacisnąłem w wąską linijkę, gdy zarejestrowałem, że nadgarstek mężczyzny niby od niechcenia zahacza o moją męskość, która była już w stanie pełnego przygotowania i wprost nie mogła doczekać się subtelnego dotyku Gerarda. Mimo, że byłem zawstydzony do granic możliwości, nieznacznie skinąłem głową w przeczącym geście, chowając twarz w mięciutkiej poduszce na znak bezwzględnego zażenowania. Wiem, to okropne, że moje doświadczenia seksualnie są ta takim poziomie, a nie innym oraz, jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie próbowałem seksu nawet z dziewczyną, ale cóż...Pragnąłem zostawić swoją najcenniejszą cnotę komuś innemu, wyjątkowemu...Osobie, którą naprawdę, szczerze, z całego serca kocham i mam pewność, iż nie stanie mi się przy niej żadna krzywda. Chciałem, żeby zrobił to delikatnie, z wyczuciem, sprawiając mi jak najmniej niepotrzebnego bólu i pewnie ma właśnie taki zamiar. Wystarczyło jedno spojrzenie, pełne pożądania, lub te z wielkimi oczami przestraszonej sarenki, by ten wiedział jak powinien zareagować. Dokładnie to w nim tak ubóstwiałem. Kiedy potrzeba jest silny, stanowczy, bezlitosny dla wrogów, dobry dla sprzymierzeńców, lecz zaś gdy znajduje się przy mnie cała ta nienawiść pryska, pozostawiając po sobie jedynie mgiełkę namiętności oraz czułości.
-Cieszę się...-przerwał na moment.-Co jest, aniołku?-wymruczał, robiąc rzecz, której w tej chwili najbardziej nie chciałem. Wziął w dłonie moją twarz, tym samym zmuszając, abym zwrócił zmieszany wzrok wprost w jego intensywnie zielone tęczówki, idealnie widoczne w ciemnościach pokoju.-Dlaczego jesteś cały czerwony, Franuś?-niespodziewanie jego język wylądował w okolicach tętnicy, a mały nos lubieżnie smyrał wrażliwą skórę, na co z mojego gardła wydostał się niepohamowany chichot. Igrał ze mną w bardzo niebezpieczny sposób i on doskonale o tym wiedział. Coraz to nowsze doznania, związane z ogromną przyjemnością, jaką mi ofiarowywał przez cały czas od 'spotkania' przed drzwiami domu, zlewały się w jedną, spójną całość, sprawiając, że z jeszcze większym zaangażowałem gniotłem czarną pościel w pięściach. Nie dawałem rady z przyjęciem na siebie wszystkiego naraz, dodatkowo ciepło w okolicach podbrzusza sygnalizowało tylko na jedno. Zwykłe pieszczoty, albo to, co jego wargi wyprawiały wraz z moimi podczas niewinnego pocałunku mogły doprowadzić zaledwie osiemnastoletniego chłopca do orgazmu...Bałem się pomyśleć, jak daleko jeszcze zajdziemy.
      Cała uwaga mężczyzny została skupiona na drażnieniu językiem czułych fragmentów oraz pocieraniu różnych zakazanych miejsc w pobliżu, jak mogę zgadnąć, dość ciasnego wejścia, gdzie za niedługi czas wsunął do połowy palec wskazujący. Syknąłem cicho, spinając mięśnie, jednak nie z bólu, tylko niewielkiego dyskomfortu związanego z faktem, że owego palca nie powinno tam być.
-Rozluźnij się, będzie lepiej.-próbował obniżyć nieco stan mojego zdenerwowania niskim, spokojnym głosem, plotąc bezsensowne rzeczy.-Shh, kochanie.-jego wolna zmierzwiła rozsypane na poduszce włosy i w tej samej chwili dopchnął palec do końca. Zanim dołożył drugi, rozciągnął kilkoma energicznymi ruchami małą dziurkę, aby zaraz potem dołączyć jeszcze trzeci, gdzie starał się być jeszcze bardziej delikatny. Poruszał nimi w zwolnionym tempie, podczas gdy ja z całych sił zaciskałem zęby, powstrzymując od cichego zawodzenia.
      Jednakże nie wiedziałem, że najgorsze dopiero przede mną...

10 komentarzy:

  1. Głupio mi dodawać pierwszy komentarz pod takim rozdziałem, no ale cóż. Czytam twoje opowiadanie hmm... jakoś teraz od marca , i serio bardzo mi się podoba XD No to co by tu jeszcze napisac co do odcinka... em gorąco ale czekam na ciąg dalszy :) życzę weny ! :>

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG nie wierze, ze dałaś tutaj tego lisa i królika X'D Widzisz? Jednak jestem dzisiaj able to skomentować i przeczytać :D Busa miałam wcześniej do domu, to dlatego :3 Mogłabym się rozwodzić nad tym, jaka jesteś brutalna, przerywając w takim a nie innym momencie i dziękować Ci za dedykejszyn, ale tego nie zrobię. Mwhahaha. Znaczy się, dziękuję za dedyk :3

    Jak twoja połowica (Buhahaha) *naczytała się Dumy i uprzedzenia*, pragnę zaznaczyć, że te twoje opisy strasznie mnie przytłaczają. W sensie pozytywnym oczywiście. Bo ja takich nie umiem |D Jesteś miszczem opisów. A jak powszechnie wiadomo, Darsa kocha opisy. I w tym wypadku równanie DARSA = SKROMNOŚĆ nie zachodzi XD Nie wiem, co mam napisać więcej kochana, bo czekam na ten cholerny seks drugoczęściowy, więc... no wiec wiesz co :D Sprężaj się :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Najgorsze? Jakie najgorsze, Frank! Ty pomyśl, co ty myślisz! To będzie najlepszy seks w twoim życiu! ;D Wybacz, musiałam to napisać.
    Przeczytałam go n telefonie wracając z miasta i wrażenie było... cóż, całkiem niesamowite, przyznaję ;D
    Te opisy... awww. I widzisz, wszyscy mówili, że taka scena w czternastce nie jest złym pomysłem i nie była. Bo dzieje się między nimi coś niesamowitego, coś, co zmieni ich relacje, zbliży ich do siebie. Przynajmniej taką mam nadzieję. Poza tym nadal jestem pod urokiem twoich opisów i tak jak Darsa żałuję, że ja takich pisać nie umiem, no ale nie każdemu mógł się trafić talent do takiego idealnego łączenia tego wszystkiego w spójną całosć. Tylko te szepty Gerarda mnie troszkę wkurwiały. To pytanie "Dlaczego jesteś cały czerwony, Franuś?", a ja już miałam ochotę mu strzelić w twarz. No bo to takie bezsensowne! Ale dobra, wybaczam mu.
    Jestem dzisiaj w beznadziejnym humorze, a ty mi go poprawiłaś. Gratuluję ;D Z niecierpliwością też będę oczekiwać sekspart2 ;D
    Pozdrawiam! xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam Cię do "The Versatile Blogger" u siebie http://which-from-them.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale fajne *.* Chodz fajne to za male slowo. Tak czy inacze. bylo fajne. Wybacz za blendy ale pisze z telefonu którego klawiatura mnie nie lubi -.-

    OdpowiedzUsuń
  6. H3h3h3h3 ziając i kłólik hał słit :3 ale nie serio słodkie końcówka najlepsza jak profesjonalnie :d hue a w opowiadaniu wrszcie coś się hm...ostrgo? :3 zaczyna dziać i oby tak dalej xd niewyżyta jestm wiem c : eh.. Niewygodnie mi się pisze bo mój pies mi się wpiepszył do łóżka poczebuje teaz pocieszenia bo go dziewczyna rzuciła no jedna z pięciu xd także teaz mi tu śmierdzi i się normalnie "pracować" nie da :/ teraz mi wyje więc musze kończyć i go uciszyć jak nie chce mieć jazdy z sąsiadami. _. Weny weny weny xo xo

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział :)
    Muszę przyznać, że przeczytałam go jednym tchem, i chyba przeczytam go parę razy. Tylko czemu musisz urywać w takim momencie? ;D
    Jak już wspominałam... rozdział napisany naprawdę idealnie, wszystko złączone w spójną, zrozumiałą całość. Również sceny z pieszczotami były takie słodkie <3
    Cóż... nie zostało mi nic, jak dodać się do obserwatorów, i polecić Twojego bloga u mnie :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak to najgorsze przed nim???!!? Będzie się pieprzył z Gerardem! Czemu przerwałaś w TAKIM momencie...niby już się przyzwyczaiłam do TAKICH zakończeń rozdziałów ale tutaj..Chcę więcej! Fajnie opisujesz seks, a przynajmniej to co zdążyli już zrobić, tak...bez jakiegoś zboczenia, subtelnie :) Chociaż ja lubię na ostro XD boże co ja mówię...Uśmiechałam się za każdym razem kiedy podkreślane było uczucie jakim Frank darzy Gerarda, to takie słodkie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne! Chcę więcej i mam <3 ^^. Naprawdę świetnie opisujesz!

    OdpowiedzUsuń