piątek, 9 listopada 2012

Prolog


Hej wszystkim! Dodaję jakby wstęp do nowego opowiadania :D Co prawda miałam inny pomysł, ale zostawię go sobie na shota, którego dodam za niedługo ;]  Dziękuje wszystkim za komentarze pod pierwszą notką, bardzo mnie zmotywowały i dodaję już dzisiaj + Rozdział 1 jest już w wersji papierkowej :D Wiem, że trochę krótkie wyszło, ale w końcu to prolog :P Nexty postaram się rozwijać na ok. 3000 słów :D Ah, następny rozdział będzie jak przepiszę i poprawię ;] Czyli za ok. 3-4 dni. No to chyba wszystko :D Zapraszam do czytania i komentowania :D I przepraszam za powtórzenia :( Następnym razem postaram się ograniczyć ich ilość :D

Całe to opowiadanie dedykuje swojemu chłopakowi, bez którego nie dałabym rady <3
________________________________________________________________________
   [Gerard]

      No więc zacznijmy od przedstawienia mojej inteligentnej postaci. Mam na imię Gerard, nazwisko "Zacny Way"...No dobra, może po prostu Way. Otóż uważam się za najlepszego z nich wszystkich. Moment...Ja jestem najlepszy, dlatego też spora grupka mianuje mnie swoim panem. Okazują mi należny szacunek i pokorę. Niektórzy uważają mówią o mnie jak w potworze, inni zaś, że jestem wspaniałomyślny i dobry. Obie story, niestety, miały rację. Natura potwora była znana mi od dzieciństwa. Nawet, kiedy jeszcze nie tak potężny jak teraz, miałem doskonały przykład w domu. Ojciec zawsze bił matkę, a ja uciekałem. Nie miałem odwagi mu się postawić i mam nadzieję, że teraz gnije w ziemi....Natomiast sprawiedliwość była u mnie znana...Za drobną opłatą...W postaci ofiary...Ewentualnie trzech. No ale poza tym zachowywałem się przyzwoicie...W miarę...Nie licząc kilku, może kilkudziesięciu bójek pod klubami, które, pozwolę się pochwalić, zawsze wygrywałem i kilkoro zabitych ludzi...Codziennie. Ale to ich wina! Nie mogą oprzeć się mojemu urokowi i zrobią wszystko, co zechcę. Ci idioci dają się złapać w najgłupszą pułapkę pod wpływem prostego tricku, który doskonale zna każdy z mojego gatunku. Sam byłem z nich najbardziej szczególny i może dlatego nosiłem miano "przywódcy". Oczywiście, istniały inny władcy poszczególnych terytorium, ale ja byłem królem. Właśnie tutaj, w New Jersey, w Belleville. Zostałem urodzony w tym miejscu i nie zamierzam go opuszczać. Miasto to różniło się od pozostałych. Było spowite mrokiem, jakąś niewidzialną otoczką, która sprawiała, ze czułem się tu w swoim żywiole. Bardzo różniłem się od swoich pobratymców. Miałem krwistoczerwone włosy, jedyne w swoim rodzaju. Podczas, gdy każdy obok mnie był ubrany na kolorowo, ja zawsze nosiłem czerń. Sam nie wiem czemu...Traktowałem to, jako odzwierciedlenie mojej duszy, jestem niezależny i nie pozwolę, by ktoś dyktował, co mam robić. Nawet swojej miłości, której z pewnością nigdy nie znajdę... Serce mam zimne i twarde jak kamień i lód, nie potrafię kochać. Przewinęło mi się wiele kobiet, ale żadnej nie uznałem za "tą jedyną". Przeważnie były to same dziwki, które tylko czekały, kiedy się je przeleci, czyli bomba. Mi odpowiada. Prędzej zginąłbym, zanim z kimś związał. To nie dla mnie...Ciągłe martwienie, denerwowanie, sprawdzanie, doglądanie doprowadziło by mnie do szału. Najgorsze jednak jest to, że choć jestem twardy, czasami potrzebuję się komuś wyżalić. W takiej chwili zostaję sam i absolutnie nikt nie może mi pomóc. Rodzina? Hah, dobre pytanie, gdzie się wszyscy podziewają? Ojciec zostawił nas, kiedy byłem jeszcze mały, matka, zupełnie jak te dziewczyny, które spotykam co kilka dni, jest zwykłą dziwką. Jedyną osobą, z którą byłem jako-tako związany był mój młodszy brat-Mikey. Jak to rodzeństwo biliśmy się, wyzywaliśmy, a na końcu następowała wielka zgoda. Lubiłem tego małego potworka. Ilekroć miałem zły humor, potrafił mnie pocieszyć. Rozumieliśmy się bez słów. Niestety, pewnej nocy po prostu zniknął. Zniknął jakikolwiek ślad, że w ogóle istniał taki ktoś jak Mikey Way. Nikt, kompletnie nikt nie przejął się brakiem jednej, najważniejszej dla mnie osoby w domu. Wiele razy próbowałem przekonać matkę, że jednak miała syna, ale kobieta upierała się tylko przy jednym. Cóż więc życie posypało mi się w drobny mak. Nie pozostało mi nic innego, prócz ucieczki z tego wariatkowa. I wtedy stał się cud. Po drodze, wymarznięty, bez dachu nad głową, spotkałem pewnego mężczyznę. Nieziemsko przystojny, z długimi białymi włosami, zakończonymi srebrzystymi końcówkami. Nosił długi, czarny płaszcz, zapinany na sporą ilość guzików, jak się później okazało, stanowił nieodłączny element jego stroju. Jednak najbardziej ubodły mnie oczy czarne, jak smoła. Nie było w nich choćby cienia uczucia. Wyprane z emocji tęczówki, nie dawały mi spokoju. Miałem wrażenie, że kryje się za nimi coś tajemniczego, co nie jest mi dane poznać. Mimo to, moja ciekawska osobowość wzięła górę i wielokrotnie wypytywałem go o przeszłość. Zbywał mnie głupimi żartami, bądź po prostu w ogóle się nie odzywał. Z początku obawiałem się, iż to może być jakimś cholernym dowcipem, ale kiedy Lucas, bo tak miał na imię, zaproponował mi schronienie i nocleg na kilka dni, uwierzyłem, że na świecie istnieją jeszcze dobrzy ludzie. Dzisiaj sam nie wiem, czy pomyliłem się z tym stwierdzeniem, czy też nie.
      Pewnego dnia razem udaliśmy się do baru, gdzie w miejscu odosobnionym od reszty, Luc zaczął zadawać dziwne, jak na niego, pytania. Nie bałem się. Miałem pewność, że przy nim nic mi się nie stanie. Ciepłe barwy, w jakich utrzymane było pomieszczenie oraz gorące kakao wypełniały mnie spokojem. Na swój pokręcony sposób ufałem mu i grzecznie odpowiadałem, chłonąc każde słowo białowłosego. Próbowałem doszukać się jakichś podtekstów, lecz na próżno. Jego mowa była zupełnie czysta, bez żadnego zająknięcia się kontynuował wykład, a ja tylko przytakiwałem. Nagle mężczyzna wstał gwałtownie od stolika i mocno szarpnął mnie za rękę. Mocno wbijając palce w moje ramię zaprowadził do toalety. Zewsząd otaczała mnie przeraźliwa biel, przyprawiając o mdłości. Znów poczułem się jak małe bezbronne dziecko w sidłach mojego oprawcy. Przy Lucasie z pewnością tak wyglądałem. W głowie miałem najczarniejsze scenariusze. Obawiałem się tylko jednego. A mianowicie, że wykorzysta mnie i zostawi samego, na całym, dużym świecie. Ale nie... On zrobił coś o wiele gorszego...
      Rzucił mną o ścianę. Przez chwilę zrobiło mi się ciemno przed oczami, a kiedy już odzyskałem wzrok, stał przy mnie, podtrzymując w górze za koszulkę. Poczułem tylko małe ukłucie, sam nie wiem w jakiej części ciała dokładnie, a potem ogarnął mnie już tylko mrok...
      I właśnie w ten oto sposób zostałem jednym z nich. Lucas nauczył mnie wszystkiego. Od pierwszego wyjścia po drobne sztuczki, niezbędne do życia, którymi się posługiwaliśmy. Był ze mną, wspierał mnie i to na nim mogłem zawsze polegać. Doskonale pamiętam wszystkie spędzone wspólnie chwile, te radosne i wręcz przeciwnie, załamania, jakie przechodziłem...Mimo, iż w najgorszych momentach wątpiłem, że jeszcze wszystko się ułoży i wielokrotnie zwalałem winę na Lucasa, wybaczał mi. Obejmował mnie wtedy ramionami i głaszcząc po głowie wciąż powtarzał te same, pocieszające słowa. Wiedział, że jest mi z tym wszystkim ciężko. Musiałem zmienić dotychczasowe życie, zwyczaje i sposób bycia. Od teraz odbierałem każdy szczegół ze zdwojoną siłą. Nie było miejsca, w którym mógłbym spokojnie usiąść i odpocząć od męczących mnie krzyków w głowie. To okropne czuć się, jak w sali pełnej rozgadanych, starszych pań. Słyszeć tylko jeden potworny wrzask przez kilka minut, zwijać się z bólu w agonii, licząc na szybki koniec tego marnego życia. Bo wbrew pozorom tak było. Miałem serdecznie dość ciągłego ukrywania się przed światem zewnętrznym. Musiałem z kimś porozmawiać...Dla przyjaciół byłem trupem. Nikim. Zapomnieli o mnie z czasem, kiedy skończyłem kraść i napadać na słabszych. Byłem młody, nie wiedziałem, jakie niesie to za sobą konsekwencje. Pozwoliłem ponieść się przez świat pełen przygód i adrenaliny, bo uważałem, że to fajne. Do czasu, kiedy po raz pierwszy zostałem złapany. Wtedy skończyła się sielanka. Po ponownym przemyśleniu całego komplety tych dobrych i złych uczynków, wyszło na to, że bardziej nadaję się na...Na takich jak oni. Pragnąłem być normalny. Jak każdy inny. Budzić się i zasypiać, myśląc o nowych grach na PSP, a nie o tym, co przyniesie jutro. Bez przerwy towarzyszyło mi okropne poczucie winy, że to, co wkrótce stało się z moim bratem, to przeze mnie. Zastanawiałem się kilkaset razy, czy aby na pewno dobrze pozamykałem drzwi i okna, ale ja najzwyczajniej go nie dopilnowałem. Prawdą było, że moje zachowanie budziło podejrzenia wśród młodszych i starszych ode mnie, jednakże nie miałem o sobie negatywnego zdania. Zawsze myślałem, że jestem odpowiedzialny i rozważny. Jednak się pomyliłem...Nie powinienem był brać wtedy Mikey'ego pod opiekę. Czy tak trudno było powiedzieć "nie, nie mam czasu"? Teraz obwiniam samego siebie i z każdym kolejnym dniem przekonuję się, iż mam rację. W bardzo krytycznych monetach miałem przy sobie Lucasa, ale opuścił mnie, po zakończeniu "szkolenia". Miałem wrażenie, że zależy mu na mnie, a on wyjechał bez słowa pożegnania. Nie próbowałem go szukać, bo to i tak nic by nie dało. Zostałem sam, całkiem sam, aż do dnia dzisiejszego... Ah, zapomniałbym o najważniejszym. Jestem wampirem i właśnie wybieram się na polowanie.

12 komentarzy:

  1. Dobre. Fajnie, płynnie się czyta, a i tematyka mi odpowiada. :)
    Jedyne moje ale to kolor czcionki, bo przez tą biel w połowie tekstu oczy strasznie mnie bolały i miałam zamiar zaprzestać czytania, (ale doszłam do końca, oczywiście)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiciuś <3. <3. <3 koocham cie. :D. i kiedy pierwszy rozdział?.

    Dawid.

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG GERARD WAMPIR OMG. To chyba pierwszy taki fanfik w języku polskim, który czytam *-* Polskie fanki rzadko kiedy rzucają się na tak głęboką wodę. A tu proszę - ryzykujesz!
    Nie spieprz tego, błagam, bo zapowiada się wręcz przegenialnie i superkurwazajebiście!
    Czekam na rozdział pierwszy, dziękuję za umilenie wieczoru, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się świetnie i jeżeli utrzymasz to na tak wysokim poziomie jaki zaprezentowałaś w prologu, to zakładam, że to będzie jedno z lepszych opowiadań, które czytam :3 Mwhahahaha... Ale mam wobec ciebie oczekiwania XD Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny ... rampampampam... *nuci*

    -> red like a blood <-

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, ciekawie się zapowiada. :3
    Nie mam pojęcia, jak wpleciesz w to wątek frerardowy, ale to dobrze, bo nie jest to przynajmniej kolejny blog o tej samej tematyce. Mimo że kocham fantastykę, to blogów takich mało czytam. W zasadzie tylko jednen dziewczyny, którą wielbię za jej twórczość, ale nie o tym teraz. Ale wierzę i widzę, że ten też będzie dobry. :D Na pewno będę zaglądała tu częściej! Ale też mam wieeeelką prośbę, bo faktycznie oczy bolą od czytania, zrobiłabyś coś z kolorami, żeby nie było takiego kontrastu?

    OdpowiedzUsuń


  6. O rany... Ooooo... Aaaaa...
    Moja elokwencja jest po prostu na tak wysokim poziomie, że aż zaskakuję samą siebie.
    No cóż, podoba mi się. Bardzo mi się podoba. Gerard - wampir.? Ciekawe. Muszę przyznać, że prolog mnie zaintrygował, co oznacza, że na pewno będę śledzić przebieg tego opowiadania na bieżąco.
    Nareszcie jakiś nowy frerard, ostatnio mało osób decyduje się na zaczynanie nowych opowiadań. Dziękuję siłom wyższym, że mam ciebie.
    Tak jak innych, mnie także ciekawi to, w jaki sposób wpleciesz w tekst wątek freradowy. Zważając na to jaką istotą jest Gerard trudno będzie pogodzić ze sobą miłość do zwykłego chłopaka i naturę wampira. Oczywiście pod warunkiem, że planujesz, by Frank był człowiekiem.
    No dobra, to ja chcę pierwszy rozdział. (:

    OdpowiedzUsuń
  7. Wait. Wait. Wait. Nie no, sory, to jest tak zajebiste,że nie umiem tego skomentować. Wampiiiiry! Czekałam na to, by ktoś się za takie coś zabrał. Jest niedzielny ranek, leże w łóżku i nie chce mi sie włączać komputera, a zrobiłaś mi smaka na pisanie! Umrzyj. Niech cię gerd wypije.

    OdpowiedzUsuń
  8. Powiem, że prolog bardzo ciekawy, choć trochę na początku nie ogarniałam :D Ale widzę, że pomysł na opowiadanie masz, więc to bardzo dobrze :3 W końcu Gerard jako wampir wydaje się strasznie seksowny *_* I pojawiło się kilka błędów językowych i interpunkcyjnych, ale to początek, więc możesz sobie je robić XD Bo jestem pewna, że przy 10 rozdziale będzie już git 8D No, to czekam na 1 rozdział, słońce <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem na tak. Boże, genialne. Z reguły takich nie lubię, jednak bardzo wkręciłaś. Genialne *_* Podejrzewam, że to będzie jednym z lepszych polskich ficków :D O tak, nie możesz tego spieprzyć XD

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapowiada się super, czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Adam Kondrat Super przeczytałem z ciekowością bardzo łatwo sie go czyta i dobrze sie go rozumie :)) czekam na nastepny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ocieka zajebistością. Dzięki za dodanie na listę polecanych. Dużo szczęścia w pisaniu życzę ♥

    OdpowiedzUsuń